Dzisiaj wpis troszkę z innej beczki - dowód na to, że poza wróżkami i syrenkami w Kalejdoskopie powstają też przedmioty, że tak powiem, czysto użytkowe;) Bo przecież takie tipi to absolutnie towar pierwszej potrzeby!
Po dogłębnym przeanalizowaniu posiadanych zasobów tekstylnych i skonfrontowaniu ich ze wszelkimi tutorialami (jest ich za dużo i są za dobre żeby mój mógł z nimi konkurować:)) dotyczącymi skonstruowania tipi nastąpił przegląd finansów. Jako że budżet był zbyt mizerny żeby kupować nową tkaninę z beli, konieczna była wizyta w lumpeksie - w końcu kupno 4-5 m ładnego materiału to poważna sprawa.
W krainie zapomnianych wzorów i fasonów, wśród starych zasłon i prześcieradeł czekała na mnie cudowna, olbrzymia poszewka na kołdrę - z jednej strony klasyczny księżniczkowy patchwork, z drugiej natomiast klasyczne groszki. Dokonawszy szybkich obliczeń zdecydowałam że ta okazała połać (220x200cm) wystarczy nawet do zrobienia tipi na podstawie pięciokąta, co wprawiło mnie w zdecydowanie fantastyczny nastrój. Za materiał zapłaciłam dokładnie 11,50, natomiast kijami zajął się mąż:) Samo szycie zajęło mi dwie godziny, za to najbardziej czasochłonne było dopracowanie szablonu - większość tutoriali które oglądałam dotyczyło tipi złożonego z czterech ścian, więc musiałam sama zająć się obliczeniami. Efekty pracy przerosły moje oczekiwanie, a sama zainteresowana tylko piszczała z zachwytu. Nieoczekiwanie namiot zyskał także 'dzikiego' włochatego lokatora;)
No, dosyć gadania, oto efekty: